Otwórz menu główne

Wieczór P.

Wersja z dnia 16:10, 12 mar 2016 autorstwa Tukan (dyskusja | edycje) (Utworzono nową stronę "{{Tukanowe}} Czy jest coś czego nie wiem? Nie! Jest coś czego brakuje mojej wiedzy „Nazywał się Santiago. Dzień chylił się ku końcowi gdy dotarł do ruin st...")
(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)
Tukanowe drobnostki
Oko Tukana
Tukan Varia
Napisz do Tukana


Czy jest coś czego nie wiem? Nie! Jest coś czego brakuje mojej wiedzy


„Nazywał się Santiago. Dzień chylił się ku końcowi gdy dotarł do ruin starego opuszczonego kościoła. (...) Tu postanowił spędzić noc. (...) Rozesłał na ziemi płaszcz, położył się i wsunął pod głowę książkę.”

„Nazywał się P. Dzień już dawno zakończył swego żywota a wraz z nim inwencja P. Od jakiegoś dłuższego czasu cierpiał on na brak tejże inwencji. Cóż – pomyślał – najwyraźniej nie pozostaje nic innego tylko położyć się pośród zaklętych nut Davis’a i zamknąć strudzone powieki.

Tak też uczynił, lecz nie zdążył wykonać jeszcze dwóch obrotów wokół osi, wierzgając i próbując ułożyć się do snu, jak pewna myśl zaczęła go dręczyć. Jak to jest – myślał niestrudzenie – że Świat tak często mija się z naszymi oczekiwaniami? Że mami nas złudzeniami i wyobrażeniami, a te jego wytwory jak na złość są inne dla każdego z nas? Jak to jest, że tak mało jest bratnich dusz, które mogą nas zrozumieć? Dlaczego kiedy już ktoś wydaje się nam bliski, nagle okazuje się, że spisane z nim votum separatum zajęłoby setki opasłych tomisk?

Nie znajdywał rozwiązania w tych swoich rozważaniach, a że rozmówców dookoła było „mnóstwo”, postanowił nie zaprzątać sobie tym głowy tylko zająć się rzeczami trywialnymi. Trywialność tych rzeczy wydawała mu się oczywista. Cóż bowiem jest trudnego w wymyśleniu eliksiru długowieczności i znalezieniu filozoficznego kamienia? Z tym nowo nabytym zapałem postanowił działać.

Hm? – zadumał i począł kartkować Alchemika, znał go na pamięć ale przypomnieć nie zaszkodzi. Jak to było? „Wziąć szczyptę soli, pół kwarty żabiej krwi, gotować wolno na ospałym ogniu...” Tak! Znał wszystkie przepisy... nie wiedział tylko jednego, nie wiedział jak blisko jest rozwiązanie. Chyba jednak czytanie między wierszami nie za bardzo mu wychodziło.

Życie! Życie? Jakbyś długie nie było, tajemnic swych skrytych rąbka nawet nie uchylisz. Muszę wiecznie snuć domysły, przecież wiesz, że jestem w tym kiepski. Nie potrafię się domyślać. Niestrudzenie szukając rozwiązań, znajduję tylko kolejne ścieżki, które nie zawsze prowadzą do upragnionego celu. Dlatego jak już jedną sprawdzę i okaże się, że była ślepa muszę długi czas spędzać na płonnej wędrówce z powrotem. A czy jest gdzie wracać? Czasami jest, lecz niekiedy, gdy wracam widzę tylko spalone mosty. Cóż począć? Płynąć wpław czy szukać objazdów? A może zmieniać cele, wiecznie tułając się od zamku do zamku, licząc, że gdzieś opuści się zwodzony most i nas wpuszczą? Życie!

Życie! Jestem Tobie wierny! Mimo bólu i trosk. Żyję dla kołaczących się na horyzoncie przyszłych radości. Żyję aby dążyć do celu, żyję aby wędrować niestrudzenie poprzez Twe zwodnicze czasem drogi. I wiedz, że prędzej Ty mnie zostawisz niźli ja bym miał to zrobić.

Otworzył pierwszą z brzegu książkę i przeczytał na głos

Żaden człowiek nie jest samoistną wyspą; każdy stanowi ułomek kontynentu, część lądu. Jeżeli morze zmyje choćby grudkę ziemi, Europa będzie pomniejszona, tak samo jak gdyby pochłonęło przylądek, włość Twoich przyjaciół czy Twoją własną. Śmierć każdego człowieka umniejsza mnie, albowiem jestem zespolony z ludzkością, przeto nigdy nie pytaj, komu bije dzwon; bije on Tobie

Piękne – pomyślał. I począł się wiercić na niewygodnym, acz pięknym, życiowym wyrku.”

Zobacz także


Poranek P. Varia