Poranek P.
Tukanowe drobnostki | |
---|---|
Tukan | Varia |
Napisz do Tukana |
Tego ranka P. budził się powoli. W uszach wciąż tkwiła kojąca muzyka, a w pamięci pozostawały wieczorne pytania bez odpowiedzi. Tak – pomyślał – nastał kolejny piękny dzień. Ciekawe czy tylko po to aby męczyć mnie nowymi problemami.
Cóż za egocentryzm – pomyśli czytelnik. Chyba wam tego jeszcze nie uświadamiałem ale P. jest wielkim egocentrykiem. Czuje się pępkiem świata i nawet jeśli przez mgłę dociera do niego, że tak w istocie nie jest, jakoś nie zaprząta sobie tym głowy.
Otóż, powstawszy z łóżka, P. zawlókł swoje wyjątkowo rozleniwione ciało w kierunku porannego prysznica, nie omieszkawszy po drodze wypić swej porannej kawy i wypalić przydział smolistego świństwa. Życie jest piękne – mruknął pod nosem zaciągając się papierosem i obmyślając jak spędzić dzień.
Po pobudzającym i orzeźwiającym prysznicu P. zaświtał w głowie pomysł aby pójść na długi spacer. Pora to była mroźna, ale że był on zahartowany postanowił odwiedzić miejsce w którym tak często przesiadywał, rozmyślając nad kolejami (koleinami) rzeczy.
Idąc poprzez knieje i śnieżne zamiecie dotarł do starej, rozpadającej się już kładki spinającej brzegi rzeki R. Rzeka ta, a może raczej: ten wspaniały i oszałamiający ciek wodny skuty był lodem. P. uszami wyobraźni słyszał szum kotłującej się poniżej wody. Oczy jego widziały tylko bezkresną biel poprzecinaną odcinkami szarej, niby fraktalnej powierzchni. To były drzewa, gałęzie ich tworzyły najprzeróżniejsze wzory brudząc swym kolorytem szarosine odmęty nieba.
Widok nie spowodował nagłego odpływu krwi od mózgu, ani nawet tego charakterystycznego mrowienia wzdłuż kręgosłupa. Popatrzył przez chwilkę, zapominając o bożym świecie i tak trwał jeszcze chwil parę...
-Przepraszam? Nastąpiła chwila milczenia. To zagubiony włóczęga chciał by mu ustąpić drogę. Przepraszam! – krzyknął. P. usunął się pokornie i wyrwany z pejzaży swoich myśli, powłóczącym krokiem wrócił do swojej rzeczywistości.
„Tak upłynął wieczór i poranek.” Dzień pierwszy a zarazem ostatni, dzień jedyny i niepowtarzalny, a zarazem taki sam jak poprzedni, jak ten sprzed roku, tysiąclecia.... smutny. Smutny bo bez Ciebie. Bez marzenia, o którym śnię... z dala od drogi, którą do Ciebie powinienem zmierzać. Cóż z tego, że wiorsty krętych ścieżek za mną? Życie nie toczy się w przeszłości tylko tu i teraz. TERAZ!!!
Teraz usnę słuchając Davis’a. Kołysanka to czy pobudzająca uwertura? Nie wiem, wszystko tym samym dzisiaj pachnidłem skropione... Jutro? Jutro też będziemy żyli, dla siebie. Schowani za samymi sobą, będziemy potajemnie bądź jawnie dążyć... dążyć do siebie. Aż się znajdziemy.