Otwórz menu główne

Przy okazji 25 rocznicy Porozumień Sierpniowych Timoty Garton Ash dokonuje klasyfikacji rewolucji, dzieląc je na rewolucje typu "jakobińsko-bolszewickiego" i na bekrwawe "aksamitne rewolucje" – od Goździkowej Rewolucji w Portugalii w 1974 r., poprzez Rewolucję Solidarności w Polsce, po Pomarańczową Rewolucję na Ukrainie. Rewolucje tego drugiego typu powinny, zdaniem autora, stać się głównym towarem eksportowym Unii Europejskiej. (Los Angeles Times, 2 września 2005 r.). Ten wybitny historyk totalitaryzmów europejskich to samo mówił w wystąpieniu na konferencji Od Solidarności do wolności.

Jadwiga Staniszkis na określenie fenomenu Sierpnia, użyła już w 1985 roku pojęcia samoograniczająca się rewolucja. Skąd wzięła się taka odpowiedzialność u zdesperowanych robotników? Sądzę, że to dziesięciolecia naszych narodowych doświadczeń, a szczególnie dramat Powstania Warszawskiego, Czerwca'56, Marca'68 i Grudnia'70 oraz pamięć o Praskiej Wiośnie i węgierskim Paździeniku'56. Tym razem wiedzieli, że nie można dać się wyprowadzić na ulicę; że nie należy palić komitetów, tylko trzeba zakładać własne; że nie można żądać demokracji, ale walczyć o mniejsze cele, posuwać się powoli do przodu i nie dać się rozbić.

Warto jednak dodać do tej analizy uwagę, iż jak uważa Antoni Dudek, do opisania polskiej drogi do niepodległości nazwa rewolucja nie pasuje. Dudek nazywa ten cały proces zapoczątkowany Siepniem'80, a zakończony pierwszymi w pełni wolnymi wyborami – czyli prezydenckimi w 1990 roku, reglamentowaną rewolucją. Istotne jest to, że jeśli prześledzić pokojowe rewolucje XX wieku (choć nie zgadzam się, że to pomysł europejski, bo pierwszy był Ghandi i jego idea obywatelskiego nieposłuszeństwa), to każda polegała na obaleniu reżimowej władzy, pozbawieniu jej wpływów i napiętnowaniu. Co najważniejsze, rewolucje te były spontanicznymi, obywatelskimi ruchami (jak Pomarańczowa, Aksamitna, Róż i Goździków).

Zastanawia mnie zatem, czy proces, który trwał 10 lat i który nie zakończył się pozbawieniem wpływów i rozliczeniem (czyli wyraźnym odcięciem się i budowaniem nowej Polski – jak w Czechach i Niemczech), można nazwać rewolucją. Pojęcie zaproponowane przez Dudka bardziej mi odpowiada, bo wskazuje na układ jaki został zawarty hamujący impet zmian. Oczywiście nie ma wątpliwości, że to dzięki temu układowi rewolucja w Polsce była prawie bezkrwawa, ale zazwyczaj umowa między władzą totalitarną, a opozycją jest tylko etapem w procesie demokratycznych przemian. Po uniknięciu groźby krwawej walki układ taki nie jest przestrzegany, bo nie ma powodu, żeby go przestrzegać. Zerwanie wszelkich paktów o podziale wpływów z funkcjonariuszami ancien regime to dopiero zwieńczenie procesu rewolucji. To co udało się w Czechach i Niemczech już w 1990 roku, w Polsce, głównie przez tzw. umiarkowaną opozycję (kręgi UW, Michnik, gruba kreska), nie zostało zrealizowane. Winę za niedokończenie rewolucji ponosi też Wałęsa i obóz postsolidarnościowy, którzy mogli tego dokonać później.

Przez 15 lat funkcjonowaliśmy w społeczeństwie, gdzie nie wolno dowiedzieć się kto na kogo donosił, gdzie reżimowe służby specjalne stanowią ponad połowę obecnych służb, gdzie szef junty wojskowej odpowiedzialny za inwazję na bratni naród, pacyfikację robotników gdańskich i górników, jest nazywany w największym medium człowiekiem honoru. Tam, gdzie brak prawdy, nie można wykrzesać z ludzi pełni postaw obywatelskich. Tam gdzie brak odpowiedzalności za zbrodnie przeszłości, tam nie można oczekiwać odpowiedzialności elit za państwo. Tam gdzie rządzący wywodzą się w dużej części z przeciwnego demokracji obozu, tam nie można zbudować prawdziwej demokracji. Nasze społeczeństwo, a szczególnie nasze pokolenie potrzebuje poczucia o którym mowa w piosence ze strajków sierpniowych:

O tych ludziach którzy poczuli

że są wreszcie teraz u siebie

solidarnie walczą o dzisiaj

i o przyszłość także dla Ciebie


Społeczeństwo szuka poczucia wspólnoty, więzi, solidarności i godności co widać było w trakcie niezapomnianych kwietniowych dni, a co wcześniej ujawniło się gdy setki ludzi jechały pomóc w Pomarańczowej Rewolucji. Z tego powodu myślę, że przydarza nam się kolejna szansa na zerwanie pępowiny łączącej nas z peerelem. W tym sensie wybory w 2005 roku mogą stać się dokończeniem rewolucji rozpoczętej w sierpniu 1980 roku.