Siedzę tutaj sam, zupełnie sam, jedyna pełna rzecz to ten kufel przede mną, ale i on do mnie doączy wraz z ostatnim łykiem. Pusty umysł przelewam na kartkę, w puste serce wlewam alkohol, a puste płuca wypełnia siwy dym z tlącej się rurki. Zaczynam skupiać się na zmysłach... widzę nijaką kiczowatą świeczkę... przynajmniej jej ogień jest żywy... słyszę nieśmiertelnego Obywatela, pytającego ''Gdzie oni są?'' i sam pytam dlaczego ich zabrakło, dlaczego ich nie ma? Dlaczego nie widzę ich uśmiechów, nie słyszę ich głosów, nie dzielę dziś z nimi swych smutków?