- Słowa: Olek Twardowski
- Muzyka: Puff Daddy
Dziś wam zaśpiewamy o Mietku Żulu
Co wciąż alkohol pił do bólu
Cztery sikacze za swym łóżkiem trzymał
Pił je, a potem pod stołem kimał
Pił wódkę w każdej wolnej chwili
Miał we krwi chyba sześć promili
Wciąż pijany był lub kaca miał
Chodził jak za wężem, przez nogawkę lał
Co dzień pod sklepem z kumplami był
Pili póki im starczyło sił
Trzeba wiedzieć, że Mietek, żul największy
Brzuch po beczkach piwa miał najokrąglejszy
W swym mieszkaniu, gdy na łóżku spał
Pustą flaszkę za pazuchą miał
I tak w końcu, powoli stało się to
Mietek tak zapił, że stoczył się na dno
Mietek ciągle chlał, choć wytrzeźwieć chciał
Bóle brzucha miał, więc do klopa gnał i do późna s...
A gdy rano wstał, sucho w gardle miał
Denaturat brał i do gęby lał, do południa spał
Mietek spiryt litrami pił
Ciągle mu się urywał film
Wódkę pił i wódką lał
Człowiek-wódka, taką ksywkę miał
W swoim domu co niedzielę
Sam wypijał wina sześć butelek
Alkohol to był jego raj, w którym żył
Gdzie zalany był
Pił bez pamięci wódkę z butelki
Znów brzuch go bolał, więc gnał do łazienki
Był bardzo chudy, ręce miał sine i zimne
Wszystko od tej wódy
Nie jadł nic, chory żołądek miał
Choć wytrzeźwieć chciał
I co z Mietkiem, o tym każdy wie
Leży zapity na samym dnie
Mietek ciągle chlał, choć wytrzeźwieć chciał
Bóle brzucha miał, więc do klopa gnał i do późna s...
A gdy rano wstał, sucho w gardle miał
Denaturat brał i do gęby lał, do południa spał
Mietek, chamie, wódki nie dostaniesz
Choć kac coraz większy jest