Otwórz menu główne

Zachwyt

Wersja z dnia 15:55, 12 mar 2016 autorstwa Tukan (dyskusja | edycje) (Utworzono nową stronę "{{Tukanowe}} Zadarza się czasami taka sytuacja, że czujesz się jak zgnieciona paczka dropsów. I to nie z powodu żadnego pozytywnego rozpieprzenia. Po prostu jeste...")
(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)
Tukanowe drobnostki
Oko Tukana
Tukan Varia
Napisz do Tukana


Zadarza się czasami taka sytuacja, że czujesz się jak zgnieciona paczka dropsów. I to nie z powodu żadnego pozytywnego rozpieprzenia. Po prostu jesteś wymięty, zmęczony i padasz na przysłowiowy pysk. Właśnie w takich momentach zwala Ci się wszystko na głowę. Obowiązki (jeśli je masz), praca (vide obowiązki), rodzina (por. praca), problemy i wszystkie inne troski, o których myślałeś, że udało Ci się zapomnieć. W takiej właśnie sytuacji jestem dziś ja, autor tego felietoniku. A na domiar złego należy jeszcze coś napisać, najlepiej optymistycznego, z polotem, ciekawego i rozszerzającego horyzonty czytelnika. Najlepiej aby było to kontrowersyjne, albo traktowało na tematy będące na tzw. topie. I wtedy autor takiego tekstu staje przed nie lada wyzwaniem, potęgowanym jeszcze brakiem talentu czy umiejętności. Trudnością w obserwacji świata itd. itp. Ale jak to mawia stare banjackie powiedzenie: nas tutaj posadzili...


Zdjęcie0081.jpg

Po tej inwokacji czyli tzw. preskryptum, czas na coś poważniejszego. Dziś, jak co dzień oddawałem się wątpliwym urokom bezrobocia, mając więc dużo wolnego czasu poszedłem na spacer i się zachwyciłem. Zachwyt mój był wielki a uśmiech jeszcze większy (choć niestety ulotny). Zachwyt nad moim miastem, nad moimi drzewami zrzucającymi moje żółto-brązowe listki. Bo moje miasto jest piękne. Pięknie jest siedzieć na ławce zatopionym w chwili błogości, zaczytując się koszerną gazetą, która jest idealnym dopełnieniem mojej diety. Pięknie, ba wręcz cudownie, jest jechać autobusem wąskimi zapomnianymi uliczkami Łobzowa w strumieniu opadających (wspomnianych wcześniej) liści. Cudownie jest biec za tramwajem wiedząc, że i tak się nie zdąży. Iść do przodu gdy wszyscy się cofają bądź stoją po przystankach. Iść niczym miejski włóczęga bez większego celu czy zamiaru spożytkowania swojego życia. Ten brak celów jest równie piękny jak ich posiadanie. Ten brak pośpiechu. Zapatrzenie w uśmiech staruszki wołającej Stasiu do swojego sędziwego małżonka. Ten wicher otaczającego szczęścia, którego nigdy za wiele. Szczęścia otaczających nas ludzi, a może po części i mojego... kiedyś?

Dziś doświadczyłem rzeczy, o których śnili filozofowie, a być może jutro doświadcze tego o czym oni nie śnili. Zżera mnie Judkowa ciekawość następnego dnia. Nawet nie staram się zgadywać, bo nie ma to sensu. Jaki scenariusz napisze przyszły tydzień? Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Niech mnie zaskoczy. Chcę w końcu razem z tym szczęśliwym światem iść do przodu. Chcę w końcu móc pisać radosne felietony, a nie rozemocjonowane teksty czy przeintelektualizowane myśli. Chcę czuć, że następny dzień nie zmieni tylko jednej rzeczy. Mojej wolności. Chcę być wolny, niezależnie od ograniczeń, które sobie sam nakładam.

Tego wszystkiego życzę również Wam drodzy czytelnicy. I dużo cierpliwości w czytaniu.