Kostek komentuje Kołakowskiego: Różnice pomiędzy wersjami
(Brak różnic)
|
Wersja z 01:29, 21 mar 2016
Tekścik jest pokłosiem rozmowy między Judkiem a Kostkiem na GG w dniu 17 sierpnia 2006 r., podczas której ustalili oni, że cytat poniższy może zostać Cytatem Tygodnia, tylko jeśli pojawi się wraz z komentarzem (w myśl stwierdzenia z Rejsu: Nie. Nie. Nie. To ja wiem. Nie. Nie. Oczywiście. Nie, to w porządku. Przy tym wstępie tak. Tak. Tylko trzeba ten wstęp. W porządku.)
- "Prawdziwym sposobem na szczęście jest być dzieckiem poniżej pięciu lat w rodzinie, w której to dziecko jest kochane i nic złego się nie dzieje. Inny sposób to być bogiem."
- — Leszek Kołakowski
Znajduję w tej z pozoru pesymistycznej myśli (jakże pasującej do filozofii szukania sensu w bezsensie życia, głoszonej obecnie przez Kołakowskiego), ziarno banjactwa. Myślę, że gdyby wstąpić na ścieżkę banjakalizmu i się jej trzymać ortodoksyjnie, i nie dawać się Kajnabowi, to osiągnie się stan upojenia w szczęściu. Może więc Filozof pisze „być bogiem”, a ma na mysli „być banjakiem”, choć nie jest tego świadomy.
Wpisywałoby się to idealnie w banjackie pisma natchnione. W Księdze Banjaka, w Odzie do wódki, pojawia się następujący passus:
- „Kiedy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko i piłem mleczko.
- Kiedy stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce...”
- (Obj 3,1-4)
Następnie autor opisuje napotkanie wódki w Wawel Markecie i obalenie jej z przyjaciółmi, co stało się początkiem jego powrotu do szczęścia i doprowadziło do upojenia, w którym wychwala w pięknych słowach Ideę Banjacką.
Znajduję w cytacie z Kołakowskiego jasną paralelę do Ody: szczęśliwym można być będąc małym dzieckiem, albo będąc bogiem – mówi myśliciel. Autor Ody natomiast głosi: byłem szczęśliwy jako małe dziecko. Kiedy dorosłem, straciłem to prawdziwe szczęście, ale poznałem Banjaka (w Księdze – pod postacią wódki) i wróciłem do tego stanu szczęścia. Stałem się banjakiem. Czyż nie jest banjakalizm właśnie sztuką powrotu do beztroski, dziecięcej naiwności i prostoty, szukania wiraży, które są „urozmaicicielami życia” (Bnf 2,24-25), a wreszcie upojenia czyli szczęścia (Obj 1,4-6)? Czy nie dlatego właśnie jest nam coraz trudniej, że dorastamy?