Die Heidelberg Zeitung, nr 1

Z BanjaWiki
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Tukanowe drobnostki
Oko Tukana
Tukan Varia
Napisz do Tukana


Zapiski Emigranta

5 marca 2006 r.


Pierwszy kontakt

Wejście do akademika

Agata. Jak dobrze ją widzieć, jakaś znajoma, bratnia, polska dusza. Dzięki niej będzie łatwiej, o wiele łatwiej. Idziemy kupić kartę autobusową. Przesympatyczny wąsiasty pan nie rozumie. Jak to, po polsku nie rozumie? Aha, po angielsku.. jakoś idzie… Kupiłem. Akademik, nie ma dla mnie miejsca? Bufoniasty recepcjonista zarzeka się, że nic nie słyszał o moim przyjeździe. Jak to nie słyszał? Wszystko zostało już dawno zorganizowane. Kolejna chwila nerwów, kolejne telefony… dostaje klucze. Pokój przestronny z widokiem na park, taka moja nowa mała mansarda. Tylko moja przez prawie pięć miesięcy. Upragniona samotnia. Emigrowałem od mojej przeszłości, moich emocji, moich uczuć… wszystko zaczyna się na nowo, w kraju, którego mieszkańców nie rozumiem.

Rzeczywistość

Wieczory na Hauptstrasse bywają malowniczo urocze. Małe kręte uliczki okalające stare miasto. Gwarny tłum mówiący wszystkimi językami świata. Prawdziwa mała wieża Babel w środku Europy. Kolor skóry, wyznanie, narodowość… jakie piękne zróżnicowanie. Irish Pub „The Dubliner”, obsługa mówiąca po angielsku… „uratowani”. Piwo – 4,80. Daje radę, w końcu jesteśmy w środku tej lepszej Europy. Tej cywilizowanej. Dlaczego tylko z dnia na dzień będzie mi się wydawać, że ja nie tylko nie odbiegam od tej cywilizacji, ale reprezentuję tą inną lepszą część. Jestem dumny. Dumny ze swojego pochodzenia, ze swojego języka, swojej obyczajowości, manier, wychowania… tylko polityków się będę wstydził, jak zobaczę Lecha na okładce ‘’Der Spigel’’, cóż zdarza się nawet najlepszym.

Wejście na Stary Most

Codzienność

W poniedziałek pobudka 7:00, przed 9 w pracy. Kierat. Tak będzie codziennie jeszcze wiele tygodni. Coraz bardziej zaczynam sobie zdawać sprawę, że nie cofnę czasu. Tak już będzie i należy z tego czerpać radość. Radości dnia codziennego to jednak dla mnie zakupy w Plusie i wieczorne pogawędki z przyjaciółmi. Dobrze, że są. Idziemy się zameldować, urząd meldunkowy dla dzielnicy Pffafengrund, a może tylko dla ulicy Żurawiej (Kranichweg)? Dwa biurka i urzędniczki mówiące ‘’cześć’’ na powitanie. Inny świat. Formalności trwały 5 minut, chyba tylko dlatego, że nie rozumiem formularza, który wypełniam.

Miasto

Heidelberg, podobno urocze i przepiękne miastko położone nad rzeką Neckar. Pełne miłych zakątków i cudownych zabytków. Podobno. Jeśli jest to niemiecka perła to nasi sąsiedzi powinni nam zazdrościć… Ale nie patrzmy przez pryzmat piękna polskich miast. Heidelberg jest uroczy. Bez dwóch zdań. Ocalałe od alianckich bomb Stare Miasto (Altstadt) powinno robić wrażenie, i tak jest. Nocne spacery mogą sprawić, że mrówki budzą się na naszych plecach. Zamek górujący na pobliskim wzgórzu, oświetlony setką reflektorów, zdaje się być diamentem, którego blask rozświetla szarobure noce. Jest pięknie.

Zamek

Ludzie

Sąsiad, Uwe Weber

Sąsiad z Luksemburga, pijak i artysta. Przede wszystkim pijak. Jak nie pije to śpi, a jak pije to gra… przynajmniej próbuje. Czasami ładnie czasami nie. Dzięki niemu administracja już zdołała oskarżyć mnie z §513 regulaminu użytkowania akademika, o zakłócanie ciszy nocnej. ‘’Nie mamy tutaj dyskoteki’’ – pisze groźny nadzorca, sprawujący pieczę nad wykonywaniem i przestrzeganiem wszystkich reguł… §513 – a ile ich jest wszystkich? Nikt nie zliczy. Przyszedł sąsiad. ‘’Tukan do you have a beer? Give me three. I’ll give you back tommorow’’. Mówiłem pijak. Cóż skoro jest w potrzebie to pomogę. Ja nie pomogę. Takie są uroki zamkniętych sklepów w niedziele. Szef – Daniel Gau COO, PhD i Banjak jeden wie czym jeszcze jest. ‘’You should..’’ ulubione słowa. Ale jest sympatyczny, jeszcze? Firma pełna jest dziwaków… może nie do końca dziwaków ale bardzo interesujących ludzi. Dagmar Umbach – Office Manager. Przesympatyczne 2 metry człowieka. Theo Funck CEO, PhD, owner & founder itp. itd. (skąd oni biorą te tytuły), przemiły wysportowany i inteligentny staruszek. Reszta – cicha… spokojna… cisza to dewiza codziennej harówki w firmie. Atmosfera wytężonej pracy pośród zdegenerowanych pracoholików. Dajemy radę.

Czas wolny

18:00 – wychodzę z pracy… tramwaj i czym prędzej do Plusa. Sklepy zamykają o 20:00. Małe zakupy, na kolacje tosty, Internet jako deser. Nie ma miejsca na samotność, nie ma samotności w globalnej wiosce. Są wszyscy. Banjaki, przyjaciele, krewni i znajomi królika. Nie ma czasu na durne myśli. Jeszcze tylko łyk Schlossa (tutejsze piwo) i… 2:00 idę spać. Jutro znów będzie dzień, pełen wyzwań, pełen małych sukcesów i porażek… La vita é bella. Tutaj w Heidelbergu.